Zachód Słońca na Zamku Tenczyn

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zamek Tenczyn tkwił w krajobrazie Rudna jak prastary, skamieniały sen. Majaczący na horyzoncie relikt dawnej potęgi, którego czas nie zdołał zetrzeć do końca. W wieczornym blasku rozżarzonego Słońca, jego mury płonęły cichym, bursztynowym ogniem. Światło wsiąkało w kamień, przenikało. Noc powoli nadchodzi, ale Zamek w tym ostatnim błysku, nie chce poddać się ciemności. Ciszę przerywa jedynie szelest wiatru. Niesie opowieści minionych wieków. (25 marca 2025)

Sudety nad Alwernią

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sudety nad Alwernią. Pradziad, Przedszkole Samorządowe, Urząd Miasta i Klasztor Ojców Bernardynów w Alwerni. Przez cały piątek 21 marca niebo w Alwerni było bezchmurne – czyste, leniwe, przyjazne. Patrząc z Wielkiej Góry w Sance, daleko nad środkowymi Czechami, zaczęły zbierać się wysokie chmury. Rozciągnięte przy horyzoncie w równą linię, jakby namalowaną pędzlem ciemną wstęgę. Słońce weszło w ten pas i zatonęło. Po kilku minutach obniżyło się i zaczęło wysuwać spod chmur. Wychodziło z nich ostrożnie, jakby nie było pewne, czy jeszcze ma prawo świecić. Nie było już jaskrawym dyskiem, raczej czymś na kształt przygaszonego klejnotu, który znalazł się tam przypadkiem, zawieruszył w ostatnich chwilach dnia. Gdy zegary na wieży Klasztoru Ojców Bernardynów w Alwerni pokazały 17:56, Słońce dotknęło horyzontu dokładnie za odległym o 170 km Pradziadem. Jakby na moment chciało się na nim oprzeć, zanim zniknie. (21 marca 2025)

Sudety z Ziemi Chrzanowskiej

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sudety z Ziemi Chrzanowskiej. Kopalnia Janina w Libiążu i najwyższy szczyt Wysokich Jesioników – Pradziad na tle tarczy zachodzącego Słońca. Na lewo od Pradziada zarys Vysoká Hole i Petrowy Kameny. (19 marca 2025)

Było coś nierzeczywistego w tym widoku, coś z pejzażu, który nie należy do świata w jego zwykłym, uporządkowanym kształcie, lecz do tych chwil zawieszenia, gdy rzeczywistość odkleja się od codzienności i na moment przeistacza w sen. Góry, dalekie i nierealne, wyrastały na horyzoncie jak relief odciśnięty w rozżarzonej, miodowej masie zachodu, w tej chwili, gdy słońce jest jeszcze ciepłym odciskiem na niebie, a już zaczyna niknąć, topnieć, rozlewać się w barwach zmierzchu.

Szczyty Wysokiego Jesionika – Pradziad, Petrovy Kameny, Vysoká Hole – zdawały się ledwie cienką, precyzyjnie wyciętą koronką w dalekim powietrzu, a jednocześnie czymś trwałym, niezmiennym, zapisanym w nieuchwytnej, lecz nienaruszalnej księdze świata. W oddali majaczył szyb kopalni Janina, wyciągający swoją smukłą sylwetkę w stronę horyzontu, który zdawał się falować, pulsować delikatnym światłem zmierzchu.

W tym krajobrazie było też coś z zapomnianych mitologii, z zamierzchłych historii, które raz opowiedziane, nigdy nie przestały istnieć. Na Petrovy Kameny, jak głosiła legenda, uciekał kowal Petr ze swoją ukochaną – ale czy to było kiedyś, w czasie rzeczywistym? Czy może wciąż się to dzieje, noc za nocą, gdy powietrze staje się gęste od sekretów i zaklęć? Może oni tam są, na szczycie, dotykają dłońmi czarny kamień, i świat powtarza to dotknięcie w nieskończoność, rozgrywając je w kolorach zachodu, w dalekich konturach gór, w drżeniu horyzontu, który nigdy nie jest taki sam.

Na ulicy Adama Mickiewicza

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Niedzielny wieczór na ulicy Adama Mickiewicza w Chrzanowie. Mroźne powietrze zwiastowało nadchodzące opady śniegu. Miały pokryć wszystko białym, delikatnym puchem. Ciepłe zapachy włoskich potraw unoszące się z restauracji „Dal Forno” niosły obietnicę kulinarnych rozkoszy. Przyciągały przechodniów. Wschodzący Księżyc, niczym cichy świadek tego wieczoru, rzucał subtelny blask.
(16 marca 2025)

Grojec na tle Babiej Góry

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Grojec na tle Babiej Góry – Królowej Beskidów (12 marca 2025)

W ostatnich godzinach 12 dnia marca, kiedy słońce zbliżało się do horyzontu, a dzień chylił się ku końcowi, nikt nie mógł przewidzieć, że niebo w Grojcu stanie się areną prawdziwego spektaklu. Halny wiatr, jak niewidzialny mściciel, z wściekłą siłą niósł ze sobą chmury, które spowiły Tatry i Beskidy. W tym szarym, wietrznym poranku, wszystko zniknęło za zasłoną mglistego, fenowego wału, a świat wydawał się zamknięty w martwej ciszy.
Jednak z każdą minutą niebo stawało się coraz bardziej niepokojące. Z zachodu nadciągał front deszczowy – potężny, niepowstrzymany. Zatracał wszelką nadzieję na spokój, niszcząc ostatnie resztki ciepła, jakie jeszcze trzymały się ziemi. Wydawało się, że nic nie jest w stanie powstrzymać tej potężnej fali ciemności, która pochłaniała wszystko na swojej drodze.
I wtedy, w najciemniejszym momencie, jakby los postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom, nadszedł moment przełomowy. O godzinie 16:12 zasłona ciężkich, niskich chmur zaczęła powoli się rozsuwać, niczym w teatrze, gdy kurtyna odsłania przed widzem tajemniczy, nieoczekiwany świat. Pośród zniszczonego krajobrazu, na pierwszy plan wysunęły się małe gospodarstwa, które wyglądały jak zagubione w czasie wyspy. A w ich centrum – wieża kościoła Świętego Ducha patrzyła w niebo z niezłomnym spokojem.
Nad odległymi Beskidami, chmury, majestatycznie, zaczęły się przesuwać, zbliżając się w kierunku wschodnim, jak siły nie do powstrzymania. Słońce, już na skraju zachodu, próbowało wydrzeć się z cienia obłoków. Przez cienkie szczeliny światła na chwilę rozświetliły napierające chmury, jakby niebo chciało dać nam ostatnią szansę na oddech przed nadchodzącą ulewą.
I wtedy, na tle scenerii, wyłoniła się Babia Góra. Stała tam, nieugięta, jak posąg wśród chaosu, oświetlona od tyłu światłem, które nadchodziło zza chmur. Była to scena, jakiej nie sposób zapomnieć. Każdy szczegół tej chwili, każda sekunda, była pełna napięcia, jakby cały świat zatrzymał się w jednym uderzeniu serca.

Kościół w Regulicach na tle Babiej Góry

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kościół Św. Wawrzyńca w Regulicach na tle Babiej Góry – Królowej Beskidów. (7 marca 2025)

Na majestatycznej fotografii, kościół w Regulicach, z jego staranną architekturą i wyraźnymi detalami, zdaje się unosić w przestrzeni, niczym kamienny strażnik tej ziemi. Z przodu, w pierwszym planie, widzimy jego solidną bryłę, której mury niosą echo minionych wieków, z każdym kamieniem opowiadając historię ludzi, którzy tu żyli i modlili się. Jednak to, co naprawdę porusza wyobraźnię, to tło – niezachwiana potęga Babiej Góry, oddalonej o całe 60 kilometrów, lecz dzięki zastosowanej perspektywie i precyzyjnej kompresji odległości przez obiektyw, wydaje się niemal wciągać w swoje objęcia kościół, jakby to był jedyny cel tej epickiej sceny. Wrażenie bliskości między nimi jest niemal namacalne, a ogrom góry sprawia, że wznosi się ona w niebo jak nieugięty strażnik, czuwający nad tym miejscem od tysięcy lat. Teleobiektyw uwydatnia jej masywność, jednocześnie nadając jej niemal mityczny wymiar – ściana skalna, pokryta śniegiem, zdaje się zstępować z nieba, wypełniając przestrzeń wokół.
Babia Góra, Królowa Beskidów, niczym niezrównana władczyni tego górskiego królestwa, od wieków stąpa po tej ziemi z nieporuszoną potęgą. Jej silueta jest widoczna w każdej legendzie, każdej opowieści, która od pokoleń przekazywana jest z ust do ust. W jednym z dawnych podań mówi się, że na szczycie tej góry odbywały się czarne sabaty, gdzie czarownice i demony schodziły się, by zawrzeć pakt z siłami ciemności. W innym, bardziej melancholijnym opowiadaniu, Babia Góra jest domem Białej Damy, ducha kobiety, która zginęła na szczycie, próbując stawić czoła niebezpiecznym warunkom. Jej duch nie opuścił góry i do dziś krąży wśród chmur, a ci, którzy na szczyt się wspinają, czują jej obecność – jakby sama góra miała w sobie jej przeszłość.
Babia Góra, choć na pierwszy rzut oka wydaje się tylko majestatyczną formą w krajobrazie, jest czymś znacznie więcej. To miejsce, które było świadkiem narodzin i upadków cywilizacji, miejscem, gdzie ludzie musieli stawiać czoła swojej determinacji i odwadze. Od wieków stanowiła granicę, wyznaczając linię nie tylko między różnymi krainami, ale także między światem żywych a tym, co nieznane, tajemnicze i mroczne. Dziś, kiedy patrzymy na jej wielką sylwetkę z odległości, nie możemy oprzeć się uczuciu, że to miejsce, które nie tylko łączy ludzi z historią, ale także przypomina o potędze natury, której nie da się ujarzmić.
W 1954 roku Babia Góra zyskała status Parku Narodowego, a jej unikalne ekosystemy są dziś chronione, aby przyszłe pokolenia mogły podziwiać ją w całej jej dzikości. To szczyt, który nie tylko przyciąga turystów, ale i pielgrzymów, wędrowców szukających nie tylko fizycznej, ale i duchowej wspinaczki. A Kościół w Regulicach, choć oddalony od niej o dziesiątki kilometrów, pozostaje świadkiem tej nieustającej gry między naturą a człowiekiem, między codziennością a mistyką, której wzbierający szczyt Babiej Góry jest niekwestionowanym symbolem.